-Cześć jestem Moo- przedstawiłam się , ściskając każdego dłoń z osobna..
-Cześć- usłyszałam przywitanie chórem ..
-Jestem Liam, a to Zayn ,Niall, Louis i Harry.. - przedstawił mi każdego imię z osobna.. Przy tym pytając czy nie chciałabym ,żeby mi je zapisał na kartce.. momentalnie mnie to rozbawiło i niechcący wylałam swoją latte na koszulkę z pacyfką, stałam jak wmurowana z kawą Paula i już miałam krzyczeć kiedy podbiegł do mnie chłopak w bujnych lokach od tyłu zasłonił mi usta dłonią i chwycił za nadgarstki , Przystojny blondyn z aparatem na zębach wyrwał mi kawę z rąk i podał Paulowi a Chłopak w koszulce w paski i spodniach na szelkach ściągnął z siebie t-shirt i podał mi Po swojej przemyślanej akcji, uwolnili mnie ze swoich objęć i blokad i pokazali mi szatnie w której mogłam się odświeżyć..
-Moo , tylko się nie denerwuj , wiesz że nie możesz.. - stwierdził błagalnym wzrokiem i tonem, mój ojczym , który wie już naprawdę dużo o mnie i moim zdrowiu jak na kogoś z kim nie lubię rozmawiać, spędzać czasu..
-Paul.. -wymówiłam jego imię ironicznie , spoglądając na chłopaków , którzy mierzyli mój mokry podkoszulek od góry do dołu..
-A wy na co się tak gapicie ?! - zastraszająco ich spytałam , nie wymagając odpowiedzi od nich , jednak usłyszałam...
-Masz , nieco mokry podkoszulek - Powiedział Liam.. chłopak , krótko ścięty i umięśniony.
-I prześwitujący..- dodał chamsko mulat..
-I... ?! zajmijcie się sobą! - nakrzyczałam na nich.. widać było ,że strasznie się zdenerwowałam słysząc uwagi chłopaków..
Pokierowałam się z impetem do szatni wyznaczonej przez chłopaków i zatrzasnęłam za sobą drzwi..
Już miałam zamiar się przebrać w koszulkę którą mi pożyczył chłopak w szelkach , gdy nagle zaczęłam się dusić..
Moje duszności wynikały z astmy na którą chorowałam.. stres , wywoływał duszności.. wtedy mógł mi pomóc tylko inhalator który nosiłam zawsze w torebce...
upadłam na pośladki podpierając się dłońmi o podłogę, waliłam stopami w drzwi które się zatrzasnęły, jednak w sercu czułam ,że nikt mnie nie usłyszy.. w moich myślach pojawiały się różne scenariusze, wyobrażałam sobie , jak nagle uśmiercam swoją duszę...
~Oczami Louisa~
siedziałem na poręczy kanapy taki zamyślony z przyjaciółmi z zespołu, którzy rozmawiali z naszym menadżerem o najbliższej trasie koncertowej , gdy zza ściany usłyszałem trzaski i stukanie w drzwi , od razu domyśliłem się ,że te odgłosy dochodzą z szatni w której się odświeżała córka Paula..
-Paul!.. -krzyknąłem..
-Taak, Lou? co się dzieje?
-Nie słyszysz ?
Przez chwile jego wzrok utkwił na drzwiach od szatni naszej, w której była Moo..
-Moo! Boże..
Zerwał się z fotela i pobiegł w stronę szatni.. próbując otworzyć drzwi.. My oczywiście za nim..
-Moo, od klucz te drzwi..
Jednak po tych słwach dalej słyszał , stukanie i walenie w drzwi.. coraz to słabsze..
-Paul! ona się chyba zatrzasnęła..-stwierdził Zayn próbując nadusić klamkę drewnianych drzwi ..
-Mo! Moo..
Nasz menadżer spojrzał na nas.. i po prosił mnie bym wy warzył te drzwi... stanąłem kawałek dalej, i z ogromną siłą pchnąłem się na te drzwi.. i tym sposobem rozwaliłem zamek, przez który córka Paula nie mogła wyjść z pomieszczenia.. Mój wzrok zatwierdził się w leżącej dziewczynie na podłodze zwijającej się jakby z bólu .. Z tyłu usłyszałem tylko słowa Paula..
-Moo, Moo.. gdzie masz inhalator.. ? !
Ona jednak nie była w stanie mu odpowiedzieć nadal się dusiła.. zaciskając pięści.. po krótkiej chwili wskazała palcem na torebkę , wysypałem z niej wszystko i podałem Jej ojcu inhalator, On zatem skierował go do ust córki i nadusił na niego wywołując tym koniec duszności ..
Dziewczyna całym ciałem rozłożyła się na podłodze, wszyscy staliśmy w okół niej , modląc się o to by nic się jej nie stało... Paul odetchnął z ulgą a my razem z nim..
~Oczami Moo~
Gdyby nie szybka interwencja moich nowo poznanych kolegów a w szczególności Louisa, i Paula.. kto wie czy dożyłabym kolejnych 15nastu minut..
Po tej niezręcznej sytuacji , kazałam się natychmiast odwieść do domu.. Paul niestety nie mógł mnie odwieść gdyż miał do omówienia ważne sprawy z zespołem , więc zrobił to Louis
Wsiedliśmy do auta jego, Loui odpalił samochód, zażądał z mojej strony zapiąć pasy i ruszył.. jechaliśmy tak pół drogi przez miasto nie rozmawiając ze sobą, a kolejne pół drogi przez tereny w okół których były łąki i lasy.. Louis chyba miał dość tej krępującej ciszy.. dlatego zadawał mi mnóstwo pytań..
-Dobrze się już czujesz..?-spytał
-Taak..
-Może chcesz czegoś? wody ? - ponownie spytał, tym razem chcąc zadbać o moje potrzeby..
Ja tylko pokiwałam głową na nie.. spoglądając w okno na mijające lasy ..
-Louis, słuchaj.. bo ja.. -chciałam wydusić z siebie coś..lecz nie mogłam, bałam się jego reakcji, i bałam się co na to mój ojczym powie jak się dowie..
-Co..?
Odważyłam się i spytałam w końcu..
-Masz może , poczęstować mnie papierosem ..?-zapytałam go lekko zerkając na niego , spode łba.
-Zwariowałaś? - chcesz znowu zacząć się dusić ..? - jesteś walnięta..
-Lou..
-Nie nie ma takiej opcji... - powiedział zdawałoby się ,że stanowczo jednak, gdy to usłyszałam kazałam mu się zatrzymać , zjechał autem na bok jezdni.. zatrzymując się ..
Spoglądał na mnie wzrokiem błagalnie wyjaśniającym.. jednak ja nic mu nie miałam zamiaru wyjaśniać. chciałam po prostu by poczęstował mnie papierosem, ten jednak wolał , się ze mną droczyć..
-Moo, na prawdę ! nie dam Ci papierosa.. - po tych słowach sam opuścił samochód wychodząc z niego. Krokami zmierzał na przód auta. Usiadł na masce i zaczął sam palić papierosa.. Postanowiłam wyjść także z auta .. i usiąść obok Lou na masce..
-Słuchaj Lou.. a dobra nic.. - wybełkotałam.
-No co..? -spytał
-Nic na serio - idę do auta , jak spalisz to zawieziesz mnie prosto do domu..-oznajmiłam..
On tylko na mnie spojrzał otwierając szeroko oczy.. ja jednak nie dałam się złamać .. wsiadłam do auta, zapięłam pasy, włożyłam słuchawki do uszu i wsłuchiwałam się w już mi znaną nutkę
i odpłynęłam...
~trzy godziny później~
Obudziłam się, u siebie w łóżku... otwarłam oczy i spojrzałam na klamkę od drzwi mojego pokoju.. nie wiem jakoś nie czułam się dobrze , chciałam sprawdzić stan mojego domu i jego domowników , wyszłam z łóżka ubrałam luźne jeansy poprzecierane , baleriny z ćwiekami w kolorze beżowym do tego szarą bluzę przez głowę z napisem "hakunamatata" włosy upięłam w luźnego koka..
Gdy już byłam w ogarniętym stanie , postanowiłam zajrzeć do kuchni, skąd dobiegały jakieś głosy..
Po cichu zeszłam po schodach i stanęłam w przejściu z kuchni do przedpokoju.. zauważyłam kobietę w długich blond ,kręconych włosach , elegancko ubraną .. to była moja mama-stała do mnie tyłem , opierała się o blat kuchenny i słychać było że rozmawia z kimś przez komórkę.. bacznie przysłuchiwałam się rozmowie mojej matki...
-Paul.. ale jak ty sobie wyobrażasz to ? - ledwo się tu przeprowadziliśmy, a Ty już chcesz gdzieś wyjeżdżać..
- ...
-Ale zrozum , że my się nie przeniesiemy nigdzie tym razem, tylko dlatego , że Ty teraz będziesz miał jakiś zespół i ciągle Cię nie będzie bo trasy koncertowe....
-...
-Kochanie, albo zostaniesz z nami tutaj , albo poświęcisz się dla zespołu ..
-...
-Zwariowałeś..? - dobra rób co chcesz..
i nagle zobaczyłam , zdenerwowanie mojej mamy, gdy tylko trzasnęła słuchawką w białe fugi.. ..
-Mamo? -Co się dzieje? - spytałam , ze spuszczoną głową ..
-Nic , córciu nic..
-Przecież słyszałam , Paul chce nas zostawić ..? - spytałam spoglądając jej w oczy i trzymając dłoń a jej ramieniu...
-On tylko tak mówił.. - zapewniała mnie..
-Mamo? a co jeśli rzeczywiście zostawi nas dla szerzenia kariery tego zespołu ?..
Ona tylko spojrzała w otchłań za oknem i mnie przytuliła po chwili.. spędziłyśmy dość dużo czasu ze sobą do końca dnia , bym teraz mogła wyjść na miasto się zabawić albo chociaż nadzwyczajnie się przejść na spacer..
Przebrałam się w nieco ładniejsze ubrania ,bym w razie czego wyglądała jak człowiek, kiedy się okaże ,że trafiłam do klubu... ubrałam na siebie czarną koszulę bez rękawków z kołnierzykiem przy ozdobionym , czarne rurki, czarne buty coś podobnego do szpilek na platformach , czarną ramonesce oraz lekkie dodatki czyt. delikatna bransoletka pozłacana oraz kremowa kopertówka...
Na usta nałożyłam ciemną pomadkę , włosy rozpuściłam i zarzuciłam na lewy bok.. krzycząc -WYCHODZĘ I NIE WIEM O KTÓREJ WRÓCĘ !!!!!
w odpowiedzi uzyskałam tylko krótkie
-MASZ KLUCZE ?
Ja jednak wolałam się upewnić , wymacałam w mojej torebce , dwa zimne klucze i krzyknęłam..
-MAAAAAAAAAAAAAAAM! NARAZIE!
* * * *
Jest godzina 21:30 .. Miałam nadzieję ,że raczej nie trafię do klubu dzisiaj , ale coś jednak mnie ruszyło , bym weszła i napiła się jakiegoś zajebiście dobrego drinka , po którym miałabym slow . Usiadłam przy barze i poprosiłam przystojnego barmana , o serie kolorowych mocnych drinków..On tylko uśmiechnął się pod nosem i powiedział już się robią.
Wzrokiem śledziłam przez chwilę , receptę na te full color drinki ale moją uwagę przykuła głośna muzyka dobiegająca z sali obok, poprosiłam barmana o jednego drinka na teraz.. a resztę drinków oraz torebkę zostawiłam pod opieką już znanego mi barmana..
Sama ruszyłam na salę z której dobiegała głośna muzyka.. moje oczy ujrzały coś pięknego.. zielone neony i tłum ludzi, tak świetnie się bawiących..Każdy przebywający na tej sali odznaczał się swoją oryginalnością nie tylko w wyglądzie ale i w tańcu.. moją ogromną uwagę przykuła pewna dziewczyna, blondynka, w czerwonych bodach i czarnych butach na drewnianym korku.. ....
No i mamy rozdział 2 :) bardzo jestem wdzięczna osobom, które czytają i mnie wspierają .
dziękuję już za 200 wyświetleń mojego bloga od jego powstania :)
Dziękuję za komentarze , obserwacje i polecanie ;* serio !
Czekam na wasze opinie i jeśli macie pytania , to pytajcie , zacznę na nie odpowiadać pod waszymi komentarzami..
Dżejo.